Lubicie się bać? Bo ja bardzo. Od małego lubiłam opowieści z dreszczykiem. Sama też lubiłam zmyślać tego typu historie, strasząc koleżanki i kolegów z podwórka. Jako dziecko miałam niezwykle bujną wyobraźnię.
Moja siostra do dzisiaj nie może spać, jak sobie przypomni starą szafę u naszej babci, która lubiła samoistnie otwierać się. Zawsze powtarzałam jej, że jeśli zdarzy się to w nocy, to niech pod żadnych pozorem nie spogląda w jej stronę, bo wtedy ujrzy w środku kobietę w długiej ciemnej sukni, z wysoko upiętymi włosami, która przez wiele godzin tortur i niewyobrażalnego bólu, stała się wampirem żywiącym się ludzką krwią. Kobieta ta zanim trafiła w ręce swoich oprawców, była żoną zamożnego podróżnika, który został zamordowany przez swoich współtowarzyszy, przekonanych o tym, że ukrył on w swojej posiadłości niezwykły skarb.
Prawdopodobnie, jako paroletnie dziecko, motyw ten zaczerpnęłam z jakiegoś filmu, także jeżeli wiecie co to za film, to dajcie proszę znać, bo bardzo jestem ciekawa.
Przy okazji Halloween postanowiłam podzielić się z Wami, pięcioma nawiedzonymi miejscami, które bardzo chciałabym kiedyś zobaczyć na własne oczy. Słyszeliście już o nich?
Winchester Mystery House
Winchester Mystery House odkryłam w 2007 roku, po obejrzeniu horroru Red Rose, wyreżyserowanego przez Stephena Kinga. Zaintrygowana klimatem filmu i historią mieszkańców rezydencji, obejrzałam również prequel The Diary of Ellen Rimbauer. Wtedy też dowiedziałam się, że inspiracją dla Kinga była posiadłość wdowy po Williamie Winchesterze, producencie broni, z której ginęli ludzie w czasie wojny Północ-Południe.
Winchester Mystery House położony jest w Kalifornii w miejscowości San José. Powszechnie uchodzi za nawiedzony. Słynie ponadto z niezwykłych elementów architektonicznych. Wiktoriańska rezydencja tworzy jeden ogromny labirynt zbudowany dla duchów. Znajdują się w niej między innymi ślepe pokoje, schody kończące się przy suficie, drzwi, za którymi nie ma wejścia. Dom budowano nieprzerwanie przez 38 lat, aż do śmierci właścicielki.
Według popularnej legendy, pogrążona w depresji Sara Winchester, nie mogąc pogodzić się ze śmiercią swojej kilkuletniej córki, teścia i ukochanego męża, szukała pocieszenia u medium, gdzie dowiedziała się, że nagła utrata bliskich spowodowana jest zemstą duchów ludzi zabitych z karabinu Winchester. Życie Sary również było zagrożone. Mogła tylko w jeden sposób przekupić zbłąkane dusze. Podjąć się budowy domu przeznaconego specjalnie dla nich. Budowy, która miała trwać dwadzieścia cztery godziny na dobę i nigdy się nie ukończyć.
Sarah Winchester szczególnie upodobała sobie liczbę trzynaście. Wierzyła w jej dobrą energię. Była pewna, że liczba ta stanowi pewnego rodzaju ochronę przed niezaplanowanymi atakami duchów. Okna w rezydencji mają po 13 szyb, nad szklarnią wznosi się 13 szklanych kopuł, część pokoi liczy po 13 okien, a na ścianach znajduje się 13 warstw tapet. Niektóre schody liczą także po 13 stopni. Zakupiony przez nią dwunastoramienny żyrandol przekształcono w trzynastoramienny.
Podobno wielu parapsychologów potwierdza obecność duchów w tym domu. Jednak, żeby się o tym przekonać, należy osobiście wybrać się w to niezwykłe miejsce. Ktoś chętny? :>
Waverly Hills Sanatorium
A co powiecie na odwiedziny w Waverly Hills Sanatorium? To miejsce również odkryłam za sprawą filmu. Mowa o Death Tunnel, który był tam kręcony w 2004 roku. Nawiedzony szpital zlokalizowany jest na bagnistych terenach Louisville w stanie Kentucky i był wykorzystywany do leczenia pacjentów chorych na gruźlicę. W czasie wybuchu największej epidemii choroby, aby ukryć przed światem zatrważającą ilość zgonów, zwłoki zmarłych pacjentów usuwano do lasu przez słynny Tunel śmierci (jego motyw został wykorzystany w drugim sezonie serialu American Horror Story). W szpitalu dokonywano również bolesnych eksperymentów medycznych, szczególnie znęcano się na pacjentach z oddziału psychiatrycznego. Trudno się dziwić, że to miejsce uważane jest za jedno z najbardziej nawiedzonych miejsc w Stanach Zjednoczonych.Miejscem tym zainteresowałam się w 2006r. Pamiętam, że wtedy jeszcze istniała w sieci taka strona, gdzie można było na żywo obserwować, co dzieje się w budynku. Kamerki były rozlokowane w kilku najbardziej nawiedzonych miejscach. Ideą powstania monitoringu było wyłapywanie przez użytkowników strony podejrzanych obiektów, poprzez robienie print screena i udostępnianie co ciekawszych na stronie. Co prawda nigdy nic ciekawego tam nie zauważyłam, ale wpatrywanie się wieczorem w ekran monitora i wyczekiwanie w napięciu na jakiś ruch, było dość przerażąjące :)
Warren's Occult Museum
Kolejne miejsce z mojej listy to słynne muzem okultyzmu Eda i Lorrein Warren, którzy zasłynęli w Stanach Zjednoczonych jako badacze zjawisk paranormalnych. Ed był uznanym demonologiem, a jego żona Lorrein jasnowidzem i medium.Wspólnie przebadali tysiące niezwykłych spraw. W 1952 roku założyli muzeum tzw. Warren's Ocult Museum, w których gromadzili nawiedzone przedmioty. Warrenowie badali między innymi sprawę domu Amityville, nawiedzenie domu rodziny Snedekerów w Southington, Perronów w Harrisville (film „Obecność”) czy Smurlów w Pittston.
Małżeństwo zajmowało się również przypadkiem lalki Annabelle, który był najsłynniejszym w historii opętaniem przedmiotu. Obecnie lalka, znajduje się w muzeum.
O tym wyjątkowym małżeństwie dowiedziałam się dopiero po obejrzeniu The Conjuring (Obecność), który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nie wiem nawet czy wierzę w zjawiska nadprzyrodzone, ale przyznać muszę, że tematyka opętania i egzorcyzmów przeraża mnie jak nic innego. Wystarczy, że spojrzę, na któreś ze zdjęć Anneliese Michel i już mam ochotę podziękować.
Jak dotąd, Obecność, był najlepszych horrorem jaki widziałam. Nie mogłam przestać myśleć o tej historii i ciągle jej analizować. Chyba przez to całe zainteresowanie nawiedzonym domem, jeszcze po tygodniu od obejrzenia, nie czułam się komfortowo zostając sama w domu, szczególnie po zmroku. Dlatego chciałabym kiedyś zobaczyć autentyczny dom rodziny Perronów w Harrisville. Póki co jest on w rękach prywatnych i żyje sobie tam spokojnie jakieś starsze małżeństwo.
The Real Mary King's Close
A że niestety do USA ciągle mi jakoś nie po drodze, to mam nadzieję, że chociaż jedno miejsce uda mi się odwiedzić w najbliższym czasie, mianowicie Edynburg. Szczególnie chciałabym odwiedzić podziemną ulicę The Real Mary King's Close, gdzie można zobaczyć jak mieszkali ludzie w Edynburgu w XVI-XIX wieku. Historia ulicy, jak i wielu jej podobnych w mieście, jest niesamowita.
Z uwagi na usytuowanie Edynburga na stromym zboczu, uliczki które dochodziły do głównego pasażu miasta (Royal Mile), prowadzącego do zamku, były ekstremalnie strome i wąskie. Budynki usytuowane przy musiały być przez to monstrualnych wymiarów. Powodowało to, że warunki życia w tych uliczkach były zatrważające. Promienie słońca nigdy tam nie dochodziły. W czasach, kiedy miasto nie miało jeszcze systemu kanalizacji, ścieki i inne nieczystości wlewały się ludziom do domów. Nic dziwnego, że niektóre źródła podają, że w czasie epidemii dżumy zamurowano The Mary King z dwóch stron wraz z jej zarażonymi mieszkańcami, pogrzebując ich żywcem.
Z uwagi na ciągły brak przestrzeni, na starych zabudowaniach wybudowano urząd miasta (Edinburgh City Chambers). Analigocznie inne uliczki, które mają w swojej nazwie "close", zostały odcięte od świata. W ten sposób chciano kryć miasto ubogich i wyrównać poziom ulic, zmieniając ukształtowanie terenu na bardziej przyjazne. Miasto zamiast rozrastać się, rosło wzwyż. Dawne uliczki stały się kryptami i piwnicami nowego miasta.
Przez kilkaset lat The Real Mary King's Close była zupełnie zapomniana, odkryto ją przypadkiem w 1989 roku. Wykopaliska zakończono w 2003 roku i została otwarta dla turystów. Dziś, miejsce to uważane jest za jedno z najbardziej nawiedzonych na świecie.
Nie mogę się napatrzeć na ogrom tych budynków. Na zdjęciu uchwycono jeden z zapomnianych mostów Edynburga. Zapomniany, bo obecne pokolenia nie mają pojęcia, że droga która rozciąga się przez dużą część miasta jest mostem, który został wchłonięty przez okoliczne zabudowania. Jest co zwiedzać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz